Było już o malarstwie, muzyce, literaturze i teatrze. Było też o zjawiskach budzących pewne kontrowersje, jak np. graffiti czy street art, a także o dziedzinach typu kosmetologia, które odsłaniają ciekawe, choć nieoczywiste, wymiary sztuki. Pora więc na kolejny obszar twórczych działań kulturalnych. Tym razem jednak w sposób lekki, praktyczny i lifestyle’owy. Zapraszam Was do osobistych rozważań na temat sztuki filmowej oraz 5 propozycji dobrego kina na zimne, chłodne wieczory.
Chyba każdy spotkał się z określeniem: magia kina. I raczej nie uwierzę, jeśli ktoś powie, że ani razu nie dał się jej oczarować. Sztuka filmowa to splot gatunkowych i artystycznych wizji, potrafiących nieraz w fascynujący sposób opowiadać o ludzkich losach, ciekawych miejscach i ważnych wydarzeniach czy też kreować nowe, zjawiskowe światy. Z pewnością macie takie swoje filmy, które wykraczają nawet poza ramy pojęcia „ulubionych”. Chodzi o produkcje, do jakich wraca się dziesiątki razy, ze świadomością, że będzie się wracać jeszcze nieraz. O filmy, które odtwarzane są nie w celu ponownego prześledzenia świetnie znanych historii bohaterów – ale po to, by z tymi historiami obcować. By przeżywać określone emocje lub przypomnieć sobie ważne dla nas prawdy. Ja również mam takie filmy i dziś chciałabym się z Wami nimi podzielić (ich kolejność będzie przypadkowa). Domyślam się, że nie okażą się to ani same nowinki, ani szczególne niespodzianki, jednak może ten osobisty ranking pozwoli komuś uzupełnić własne „wieczorno-kinowe plany” o kilka satysfakcjonujących tytułów.
1. Zabójstwo Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda
Z jednej strony ułożenie filmów w tym mini-zestawieniu, tak jak wspomniałam, nie ma znaczenia. Z drugiej jednak, gdy zaczęłam myśleć o filmach „ponadulubionych”, które wywarły na mnie ogromne wrażenie, naprawdę przemówiły do mojej wrażliwości i zostały ze mną na dłużej – ów tytuł powrócił niemalże natychmiast. Czy jest to według mnie najlepsza produkcja, jaką widziałam? Raczej nie – trudno by mi było nadać którejkolwiek takie miano, zwłaszcza, że potrafią one mówić o dość różnych rzeczach. Natomiast z pewnością historia rozgrywająca się w Ameryce końca XIX wieku, zanurzona w psychologii relacji łączących legendarnego złoczyńcę, Jesse’go Jamesa, jego młodego kompana z bandy, Roberta Forda, oraz pozostałe postacie to wciągająca opowieść, przepełniona melancholią, emocjami i szczególną atmosferą. Raz bowiem odczuwamy przytulny, intymny nastrój zbliżającej się nocy, ciepłego koca i ciekawostek opowiadanych ściszonym głosem przy rozpalonym ognisku. Innym razem zaś okazuje się on surowy, jak życie w tamtych czasach, a także tajemniczy i niebezpieczny, z uwagi na działania wymiaru sprawiedliwości i osaczające towarzystwo członków gangu, którzy – choć dziś przyjacielscy – jutro mogą okazać się wrogami. Ale niech Was nie zmyli tło historyczne, kapelusze i pistolety oraz pozorny klimat Dzikiego Zachodu. To wszystko tak naprawdę sceneria (choć oddana ze wyjątkową wrażliwością i pieczołowitością), pretekst do opowiedzenia o sprawach głębszych: o różnych odcieniach ludzkiej natury i jej pragnieniach, które paradoksalnie mogą być urzeczywistnione i niespełnione zarazem. Gdy film w zasadzie „zdradza całą fabułę” już w samym tytule, to znaczy, że musi oferować coś więcej. I tak rzeczywiście w tym przypadku jest. To obraz, który ujmuje, oczarowuje, pochłania w całości i po napisach końcowych pozostawia uczucie dziwnej tęsknoty.
2. Siedem
Drugi z kolej film, co do którego absolutnie nie mam żadnych wątpliwości, posiada dla odmiany dość krótki i enigmatyczny tytuł (choć sama cyfra „7” w naszej kulturze niesie za sobą szereg różnych znaczeń – podpowiem tylko, że niektóre z nich mogą okazać się trafne). Siedem również pokazuje drobny wycinek rzeczywistości i konkretną, zamkniętą historię, angażującą niedużą liczbę bohaterów (ale za to jakich!). Niemniej, otwiera szeroki dyskurs na tematy filozoficzne i religijne – odnośnie wiary, naszego miejsca na ziemi, postrzegania dobra i zła oraz słusznych wyborów. Jeśli chodzi o gatunek, to film należy do thrillerów detektywistycznych, zaś w warstwie fabularnej opowiada o seryjnym zabójcy, które uśmierca swoje ofiary według pewnego klucza – 7 grzechów głównych. Z pewnością jednak nie jest to obraz polegający na samej akcji i pościgach. Dużo tu nawiązań do literatury, trochę dysput filozoficznych i ścierających się różnych charakterów. Dodać należy, że film Siedem zasłynął również ze względu na swoje zaskakujące, a przy tym wielowymiarowe zakończenie. I oczywiście całkowicie porywa uwagę widza za sprawą budowanej atmosfery, niebanalnej historii i mistrzowskiej gry aktorskiej.
3. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
Wymieniając kolejny tytuł filmu, zdałam sobie sprawę, że niechcący wyszedł mi „tryptyk z Bradem Pittem”. No cóż – nie ukrywam, że bardzo lubię tego aktora i uważam, że jest on naprawdę zdolny oraz ciekawy. Zresztą, jestem zdania, że w każdym z wymienionych przeze mnie filmów udowadnia to bez dwóch zdań. O ile jednak w poprzednich produkcjach przypadły mu role „charakternych osób”, o tyle w Ciekawym przypadku Benjamina Buttona, na potrzebę opowiadanej tu historii, stworzył niezwykle stonowaną, wyciszoną, ale sympatyczną i przekonującą kreację. Taki jest zresztą sam film – idealny na zimny, jesienny wieczór z kocem i kubkiem gorącej herbaty, spędzany czy to w samotności, czy z drugą połówką. Opowiada o człowieku, który urodził się starcem i z biegiem lat staje się coraz młodszy. Ten zabieg fabularny może się wydawać z początku trochę sztuczny, na siłę. Ale uwierzcie mi – w połączeniu z sympatyczną, spokojną narracją i wieloma rozmaitymi postaciami, jakie główny bohater spotyka na swojej drodze, staje się on znakomitym przyczynkiem do snucia ciekawej gawędy o ludzkim życiu, o napotykanych wyborach i możliwościach („również tych niewykorzystanych”), w której odbijają się jak w lustrze różne prawdy egzystencjalne. Przede wszystkim jednak to subtelna rozprawa o przemijaniu, która z jednej strony cementuje obraz jego nieuniknioności, a z drugiej pozwala to zjawisko nieco oswoić.
4. Nowy początek
Pora na jedną ze świeższych produkcji. Kiedy wydaje się już, że światowa kinematografia wyeksploatowała temat UFO oraz kontaktów z pozaziemskimi cywilizacjami i nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć – powstaje takie coś, jak Nowy początek. Czyli, według mnie, film szczególny, momentami zakrawający o wybitność. I może nie w kontekście samej gry aktorskiej czy nawet reżyserii, choć sądzę, że każda z nich stoi tu na wysokim poziomie (podobnie jak muzyka czy – potraktowane z umiarem – efekty specjalne). Chodzi mi przede wszystkim o poważny sposób potraktowania problemu i „eleganckie” poprowadzenie historii. Skupienie się na istocie kontaktu, który sam w sobie otwiera przed odbiorcą kosmos myśli, odczuć i rozważań. I to, że powoli, poprzez kolejne stadia dialogu z obcą formą życia, tak naprawdę odkrywamy nie tyle ją, co siebie samych. To zadziwiające, jak film teoretycznie o pozaziemskiej cywilizacji, w rzeczywistości najwięcej mówi nam o tym, jaka jest ludzka natura. Dodam też, że Nowy początek może się okazać kinową gratką dla lingwistów, filologów polskich oraz innych osób, których zawody lub pasje są związane z szeroko pojętym językoznawstwem i problemami dotyczącymi komunikacji.
5. Lepiej być nie może
Na zakończenie coś zdecydowanie innego typu, bowiem chodzi o… komedię romantyczną! Wbrew pozorom nieszczególnie przepadam za filmami „nastawionymi na śmiech” – jednak muszę przyznać, że ten film uważam za rewelacyjny. Nie tylko dlatego, że charakteryzuje się bardziej wysublimowanym poczuciem humoru i błyskotliwym przedstawianiem pozornie zwyczajnych sytuacji życiowych. Powodem mojego uwielbienia dla tej produkcji jest również fakt, że to naprawdę mądry film, który w interesujący sposób traktuje o życiu i daje do myślenia. Nie jest przesłodzony, a przy tym wprawia w pogodny nastrój i pokazuje, że każdy ma szansę na szczęście – szczęście, które może nam podarować druga osoba. Ta prosta prawda przeziera spomiędzy perypetii, jakie wynikają z różnych, nierzadko trudnych charakterów, skomplikowanych sytuacji życiowych czy różnych postaw wobec otaczającej rzeczywistości. Jeśli chcielibyście poprawić sobie nastrój w te jesienne, zimne dni – ten film z pewnością Wam to zaoferuje, choć nie w sztampowy, trywialny sposób.
I to już koniec mojego zestawienia, choć coś mi się zdaje, że jeszcze nie raz pokuszę się o podobne mini-rankingi (i to nie tylko związane z kinematografią). Mam nadzieję, że ktoś z Was znajdzie wśród nich coś ciekawego dla siebie – coś, co może planował od dawna zobaczyć, jednak zawsze było jakieś „ale”. A także liczę, że tych kilka tytułów dobrze oddaje to, jak traktuję sztukę filmową oraz co jest dla mnie ważne w tego typu twórczości. Ogromnie też ciekawi mnie, jakie produkcje Wy byście polecili 🙂 sama chętnie poznam kolejne, godne uwagi tytuły.