Mawia się niejednokrotnie, że sztuka w starożytności miała pełnić trzy fundamentalne role: uczyć (docere), poruszać (movere) i sprawiać przyjemność (delectare). I choć każdemu z tych celów można to przypisać, to jednak wydaje się, że zwłaszcza ostatnie założenie ma silny związek z umiłowaniem piękna. Piękno w życiu rozumiane było jako kolejny krok w stronę doskonałości, na co zwraca uwagę z kolei piękno w sztuce. Zjawisko to jest mocno zakorzenione w naszej kulturze i co więcej – od wspomnianych, najdawniejszych czasów emanowało na naprawdę rozmaite dziedziny życia.
Owszem, na przestrzeni kolejnych epok – podobnie jak idee polityczne czy systemy filozoficzne – zmieniało się oblicze sztuki, a wraz z nią wyznawane kanony piękna. Nie zmienia to jednak faktu naczelnego. Piękno może być pojmowane różnie, jednak jego istota wciąż pozostaje ważna, intrygująca czy inspirująca dla artystycznych dziedzin. Dowodem na to jest nie tylko wiekowość pojęcia, ale i mnóstwo pomysłów i sposobów na jego rozwijanie oraz realizowanie. Zatem sztuką mogą być obrazy, rzeźby czy dzieła architektoniczne, ale również stylizacje modowe, sposób wysławiania się czy nasze ciało.
U źródła relacji człowieka z pięknem
Podjęty przeze mnie temat wydaje się na tę chwilę specyficzny. Być może naszpikowany paradoksami. Z jednej strony odsyła do poważnych rozważań naukowych, ukazuje ogrom procesu przemian, jakim poszczególne tradycje estetyczne ulegają od tysiącleci, wreszcie otwiera ogromny wór z problemami, którymi możemy się zająć w zakresie rozumienia piękna. Z drugiej zaś – rozbija się o kwestie naturalne dla człowieka, oczywiste i wręcz trywialne. Jak to, że każda osoba, każde stworzenie, każdy obiekt nieożywiony, a nawet sytuacje, myśli i emocje zwyczajnie podobają się nam bardziej lub mniej. Ale uważam, że zaznaczenie tego ciekawego „napięcia problemowego” wytłumaczy to, do czego zamierzam przejść później. Pokaże po raz kolejny to, że i „nie samą sztuką żyję”, i „sztuka potrafi mieć rozległy zasięg i naprawdę nieoczywiste rewiry”.
Dlaczego już na wstępie sięgnęłam do antyku? Z kilku powodów. Po pierwsze – by powrócić do źródła rozważań o pięknie. Po drugie – by pokazać, że początki pewnych dziedzin życia (także tej, którą już zagadkowo na razie zapowiedziałam) sięgają tak daleko. Po trzecie – by właśnie zwrócić Waszą uwagę na fakt, że poszczególne aktywności ludzkie, i to nie tylko stricte artystyczne, spotykały się ze sobą w jednym, spójnym sposobie myślenia, w postrzeganiu piękna. I że przez to praktyki codzienne, prozaiczne, niejako też zyskiwały wymiar sztuki.
Piękno cielesne na kilka sposobów
Dbałość o urodę. Różne metody pielęgnacyjne. Kosmetologia. Oto kwestie, do których zmierzał ten tekst. Skąd taki kierunek? Zainspirował mnie do tego pewien artykuł poświęcony wspomnianym zagadnieniom. Zdałam sobie sprawę, że w kontekście powyższych rozważań pielęgnacja ciała to również forma sztuki (pomijając już fakt, że jestem kobietą i generalnie zagadnienia te nie są mi obce). I to w dodatku forma naprawdę leciwa. Starożytne wizerunki pięknych, zadbanych kobiet, malowane na murach różnych budowli, wyryte w formie hieroglifów czy po prostu rzeźbione nie powstały same z siebie. Zostały zaczerpnięte z rzeczywistości, w której nacieranie ciała owocami cytrusowymi, używanie rozmaitych olejków, kąpiele mleczne czy masaże to tylko niektóre, bardziej ogólne przejawy dużego zainteresowania dbałością o piękne ciało i podwalin współczesnej kosmetologii. Archeologiczne świadectwa dowodzące tego faktu pochodzą z obszarów dawnej Babilonii, cywilizacji staroegipskiej, antycznej Grecji czy imperium rzymskiego.
Już wtedy badano oraz wykorzystywano – w celach zarówno zdrowotnych, jak i pielęgnacyjnych – produkty pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Niekiedy te same, do których dzisiaj, po wielu latach wracamy, gdyż umożliwiają uzyskanie pożądanych efektów w naturalny sposób, w domowych warunkach. W Mezopotamii do oczyszczania skóry używano piasku, a w celach złuszczających stosowano chociażby maści, specjalnie sporządzone z jabłek czy daktyli. W Egipcie do znanych metod ujędrniania ciała zaliczało się wykorzystanie różnych proszków, np. alabastrowego bądź powstającego z mieszanki soli i miodu. Przykłady można mnożyć, zaś pokazują one jasno, że zabiegi te funkcjonowały w służbie wyższej wartości, czyli piękna. Podobnie, jak sztuka. Wzajemnie się dopełniały, razem miały czynić istotę ludzką jeszcze doskonalszą. To sprawia, że dziś patrzę na dziedzinę kosmetologii jeszcze inaczej – i z pewnością niejednokrotnie do niej wrócę.