Dostrajanie obrazu, czyli współczesne sposoby „nadawania” sztuki

Na początek chciałabym zabrać się za dziedzinę, która z jednej strony jest dość bliska moim zainteresowaniom, z drugiej zaś stanowi ważny element mojego programu kształcenia na studiach. Mowa konkretnie o sztukach plastycznych. Chcę powiedzieć kilka słów ogólnych o „żywotności” malarstwa we współczesnym świecie, zderzeniu tradycji z nowoczesnością, kultury pop z uznanymi od wieków mistrzami (którzy w końcu też do tej kultury pop trafili). Ale nie przez pryzmat panujących stylistyk czy tematów symptomatycznych dla naszych czasów, tylko… środków przekazów.

Pomiędzy treścią a formą…

Wydaje mi się, że jedną z tzw. oczywistych oczywistości, rządzących światem sztuki, jest to, że ma ona dualistyczny wymiar. Jej istotę wyznaczają dwie integralne, równoprawne sfery: treść i forma. Zaś jej charakter, wydźwięk, sposób funkcjonowania w przestrzeni publicznej, w dużej mierze określają napięcia pomiędzy tymi dwoma sferami. Dlatego zwłaszcza współcześnie, w czasach postmodernizmu, znaczącą rolę odgrywa nie tylko to, „co” artysta podaje na tacy swoim odbiorcom, ale też „na jakiej tacy”. Czyli gdzie, jak, jakim kanałem komunikacyjnym, w jak szeroko zakrojonym kontekście. Dziś więc szczególnie interesuje mnie jedno konkretne zagadnienie, które tak naprawdę mówi dużo o sztuce w ogóle. Dziś chciałabym się zająć kwestią „podania” sztuki – w obecnych czasach, w oparciu o dwa ciekawe przykłady.

Van Gogh multimedialny

Na przełomie 2015 i 2016 roku, w kompleksie ekspozycyjnym przy warszawskim stadionie „PGE Narodowy”, miała miejsce wystawa Van Gogh Alive. The experience, dotycząca życia i twórczości słynnego na cały świat, holenderskiego postimpresjonisty. Dlaczego wracam do tego wydarzenia po takim czasie? Ponieważ zdecydowanie była to jedna z tych ekspozycji, które warto na nowo przywoływać w myślach. I w ogóle inna niż wszystkie, jakie dotąd widziałam. Co było w niej takiego niezwykłego? Wbrew pozorom nie chodzi o to, że przybyły do Polski płótna zawierające wielkie dzieła wielkiego artysty. Rzecz w tym, że… nie było ani jednego płótna. Ogromną, wyciemnioną salę wypełniały wielkie platformy – pionowe, poziomie, leżące, stojące, i podwieszone – na których obrazy Vincenta van Gogha… były po prostu wyświetlane. Całą przestrzeń osnuwała dobywająca się zewsząd muzyka poważna. Można było przechadzać się dowolnymi ścieżkami, siadać w wybranych miejscach i oglądać tę wszechogarniającą, zdawałoby się, projekcję.

I cóż. Ktoś mógłby zapytać: po co płacić pieniądze za bilet wstępu na wystawę nieprezentującą ani jednego, oryginalnego egzemplarza obrazu znanego artysty, tylko ich „odbitki”, które równie dobrze możemy obejrzeć w domu, na komputerze. A jednak, multimedialna wystawa obrazów Vincenta van Gogha zadała mnie i rzeszom odbiorców w wielu krajach na świecie bardzo ważne pytania: co decyduje o wyjątkowości obrazów malarza? Co wpływa na intensywność naszego przeżywania jego twórczości? Okazało się bowiem, że tego typu projekcja umożliwiła jeszcze dokładniejsze przyjrzenie się warsztatowi Vincenta oraz procesom, jakim on ulegał w miarę upływu lat. Otworzył szerzej furtkę, prowadzącą do jego psychiki, świata pełnego cierpienia i samotności. Zdaje się wręcz, choć to brzmi dość odważnie, że stworzył warunki do tak wyjątkowego, intymnego obcowania ze sztuką, jakich nie mogą zapewnić naświetlone, wypełnione szumem rozmów sale typowych galerii i muzeów.

Graffiti – z ulicę na salony

Jednym z ciekawszych zjawisk, należących do plastyki jest graffiti. Nie chodzi w nim bowiem tylko o treści czy formę, jakimi się charakteryzuje. W tym przypadku szczególnie ważne staje się to, gdzie ono powstaje. Swoim kontekstem, przestrzenią i po części niejako tworzywem graffiti uczyniło…tkankę miejską. Ulice, mury, elewacje budynków czy wagony pociągów. Zatem istotne napięcie rodzi się już w samej ideologii tego nurtu, w środkach wyrazu. Prawdą jest, że dyskusja pod tytułem „czy graffiti to sztuka, czy wandalizm?” wciąż nie ma końca. Nie może mieć, ponieważ z jednej strony znajduje swoje źródła w różnych zjawiskach społecznych, politycznych, historycznych i kulturowych, z drugiej zaś – występuje nierzadko przeciw funkcjonującym obyczajom, ustalonym normom, panującemu prawu. Granica pomiędzy malunkiem klasyfikowanym jako zniszczenie mienia, a dziełem, które, pomimo pewnych kontrowersji, zasługuje na uznanie, jest naprawdę cienka.

Bez względu na ciekawy przekaz czy znakomitą formę obrazu należącego do zjawiska graffiti, można by było nawet przyjąć, że jego sposób funkcjonowania w przestrzeni publicznej jest pretensjonalny, że nie zasługuje na szczególne względy. Tyle, że prace „sztuki ulicy” wciąż zyskują na popularności, z latami zdobywają coraz większe uznanie. Są dokumentowane w poważnych publikacjach na temat historii sztuki, powstają specjalne albumy graffiti. Natomiast punktem zwrotnym dla tego typu twórczości stał się moment, gdy… trafiła ona do galerii. Zaczęła być prezentowana tak jak inne dzieła sztuki współczesnej. To zdecydowanie duże uznanie, akt potwierdzający wartościowość graffiti. Niemniej, sztuka ulicy najlepiej się czuje tam, skąd pochodzi – czyli w przestrzeni miejskiej. Czasem nie zauważamy wręcz, jak dużo tracą takie dzieła wyrwane ze swojego „płótna”. Tracą kontekst, jaki wyłania się z dialogu dzieła i rzeczywistości miejskiej.

 

Chcę przez te dwa przykłady pokazać, jak zmienia się istota sztuk plastycznych, a wraz z tym jej odbiór i rozumienie. Zwrócić uwagę na niezwykle ciekawe paradoksy, rządzące malarstwem. Gdy spotykają się reprezentanci dawnych epok i współczesne rozwiązania technologiczne, czy też nowoczesne środki wyrazu i tradycyjne „ramy” prezentacji dzieł – zdajemy sobie sprawę, że po raz kolejny jesteśmy zmuszeni wrócić do fundamentalnych pytań o kondycję sztuki i relacji, jaka nas z nią łączy. Osobiście uważam, że choć nie zrezygnowałabym z wizyt w galeriach ani nie pozwoliłabym na każdy bohomaz, popełniony w dowolnym miejscu, to jednak pojęcia „kontekstu”, „medium” i „przeżycia” są niezwykle ważne. Nie mogą być zlekceważone. One konstytuują znaczenie sztuki, one budują wartościową relację człowieka z dziełem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *